„Lekarka z Galveston” - Amanda Skenandore

[…] w człowieku liczy się więcej niż tylko najgorszy uczynek w życiu.

Doktor Tucia Hatherley, niegdyś pionierka w dziedzinie medycyny, nie dotknęła skalpela odkąd popełniła błąd na sali operacyjnej. 

Zamiast tego pracuje w fabryce gorsetów, by utrzymać siebie i niepełnosprawnego syna. Gdy źródło zarobku jest zagrożone, Tucia dołącza do przebiegłego showmana imieniem Huey, i zostaje częścią jego objazdowego programu medycznego.
Gdy grupa dociera do Galveston, Tucia próbuje uwolnić się od Hueya, ale zostaje wciągnięta jeszcze głębiej w jego szemrane plany. Wrześniowa burza zamienia się w niszczycielski huragan. Uwięziona w samym jego środku Tucia będzie musiała zmierzyć się z własnymi demonami by odzyskać wiarę w medycynę, dobroć innych, a przede wszystkim by odzyskać wiarę w siebie.


Traumy są niczym niezasklepione rany. Wciąż przypominają o sobie, nie pozwalają na normalną egzystencję. Rzucają się cieniem na codzienności, która okupiona ciężarem bolesnych doświadczeń, odziera nas z szansy na szczęście. Tak trudno jest walczyć z tym, co napełnia nas strachem. Co wywołuje lęk, a każde wspomnienie boli tak bardzo, że czasami niemal brak nam tchu…
Lubię powieści, które pokazują kobiecą siłę i determinację. Zwłaszcza te, które obnażają początkową nieporadność w obliczu bezwzględności losu i innych ludzi. I niewątpliwe taką historią jest ta traktująca o życiu i przygodach, bo tak śmiało mogę o nich napisać, doktor Tucii Hatherley.
To powieść, która, choć wydaje się niespieszna, wypełniona jest emocjami. Czytelnik ma okazję poznać tytułową lekarkę, która aktualnie znajduje się z sytuacji bez wyjścia. Nie dosyć, że ledwo wiąże koniec z końcem, ciężko pracując i wychowując upośledzonego syna, to jeszcze z dnia na dzień traci zatrudnienie. To sprawia, że musi przyjąć ofertę i dołączyć do trupy niezwykle oryginalnych postaci. Wszystko po to, by spłacić dług i przetrwać. Czy zdoła odciąć się od traumatycznej przeszłości i w tej podróży odnaleźć również siebie?
„Lekarka z Galveston” bardzo wyraźnie pokazuje znikomą rolę kobiety w męskim świecie, zwłaszcza w tym medycznym. Bohaterka, mimo iż posiada odpowiednie kwalifikacje, nie praktykuje zawodu lekarza. Czytelnik ma okazję poprzez wtrącone retrospekcje, które w postaci wspomnień wracają do kobiety w najbardziej stresujących sytuacjach, poznać jej przeszłość. Zmierzyć się z tym, czemu ona sama musiała stawić czoła, a co odcisnęło na jej psychice i przyszłości piętno, od którego, wydaje się, nie zdoła się uwolnić…
I chociaż postać Tucii wysuwa się na pierwszy plan, to niewątpliwie historie jej towarzyszy są równie ciekawe. Zbieranina osobliwości, jak można by ich określić, to tak naprawdę grupa osób, które wiozą w wozach bagaż własnych, trudnych doświadczeń, które ich ukształtowały. Ten wątek, nieco cyrkowej grupy „szarlatanów” wyróżnia książkę na tle innych powieści obyczajowych i nadaje całej historii tempa, które wygrywane jest w rytm końskich kopyt zmierzających w kolejnym kierunku, gdzie zostaną rozłożone namioty i odbędzie się przedstawienie. To artystyczne, ale także to, które jest niczym innym jak ułudą. Najważniejsze, by widzowie w nie uwierzyli, a ilość pieniędzy w sakwie była zadowalająca.
Podsumowując:

„Lekarka z Galveston” to poruszająca opowieść, w której nie brakuje osobistych dramatów, błędów przeszłości, matczynej miłości, walki o siebie i odzyskanie wewnętrznej równowagi, ale także przygody, którą autorka wplotła między wierszami. Fabuła rozwija się niespiesznie, by w finale opowieści uderzyć z mocą sztormu, którego świadkami są sami bohaterowie. I nie tyczy się to wyłącznie niszczącego żywiołu, ale także kulminacyjnych rozwiązań, na które czekaliśmy wraz z każdą przewracaną stroną. Tak jak na metamorfozę głównej bohaterki, która przygnieciona mnogością tragedii, zdawała się nie mieć nadziei na odmianę losu… Cóż jednak, kiedy nie bez kozery mawia się, iż nadzieja umiera ostatnia. Aż chciałoby się napisać, nawiązując do fabularnego huraganu, że tak jak po każdej burzy wychodzi słońce, tak po kolejnym życiowym upadku podnosimy się i podążamy dalej. A czasem przybywamy do własnej przystani, która staje się nowym początkiem… Jeśli lubicie nieoczywiste historie okraszone szczyptą przygody, które pokazują, jak wiele siły drzemie w nas kobietach, to polecam sięgnąć po książkę Amandy Skenandore.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Skarpa Warszawska]

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana