
- Życie innych zawsze wydaje się takie pasjonujące – stwierdziła z namysłem. - A zwłaszcza z punktu widzenia ziemianki zamartwiającej się płodozmianem – dodała sarkastycznie ciotka.
Lato roku 1890 dla Idy von Flemming zaczęło się fatalnie. Noc w teatrze, o mały włos nie skończyła się tragicznie.
Zdaniem jej pokojówki Almy, Ida sama była sobie winna, a zdaniem starszego brata, narozrabiała tak, że nie było wyjścia i należało odesłać ją na wieś do ciotki. Przynajmniej do czasu, gdy sprawy w mieście nieco przycichną, a pożarem w teatrze miejskim przestanie się interesować żandarmeria.
Tak więc akurat wtedy, gdy w mieście akurat robiło się ciekawie, wszyscy szykowali się do sezonu letniego, a na horyzoncie majaczyły fascynujące wydarzenia, Ida wylądowała w zapadłej dziurze u kuzynki matki. Sztywna etykieta dworu ciotki powoli doprowadzała Idę do rozpaczy.
Ale wtedy niespodziewanie do leżącego po sąsiedzku zamczyska zjechała z Berlina rodzina właścicieli, a wśród służby gruchnęła plotka, że kapitan Eduard Bonin organizuje bal z okazji zaręczyn starszego syna.
No i oczywiście obie z ciotką zostały tam zaproszone.
Ta noc jednak nie skończyła się dobrze. Nie wszyscy ją przeżyli…

Panna na wydaniu niewiele może. Ba, wszak niewiele powinna, a już na pewno nie przystoi jej mieć własne zdanie, wymykać się cichaczem ze swoich komnat, by zaznać przygody, która przyprawiłaby o szybsze bicie serca nawet mężczyznę. Panna powinna zatem czekać, aż zjawi się kandydat warty jej ręki. A jeśli już dojdzie do finalizacji mariażu, być przykładną żoną i matką, ozdobą pana domu. Jednak Ida von Flemming miała owe „powinna” za nic…
Kiedy przeczytałam opis książki Leszka Hermana, poczułam się zaintrygowana. Chociaż pisarz ma na swoim koncie wiele tytułów, to było moje pierwsze z nim spotkanie. I przyznaję, że jestem pozytywnie zaskoczona, bo, chociaż spodziewałam się kryminalnych akcentów, tak te, które w moim odczuciu stanowią wartość dodaną dla każdego fana powieści z historią w tle - nie były już dla mnie tak oczywiste.
Jak wspomniałam wyżej – główna oś fabuły koncentruje się wokół wydarzeń z nocy pewnego balu zaręczynowego. Balu, który miał być, jak zakładali goście, celebracją uczucia, a stał się prawdziwym koszmarem i opowieścią z motywem „zamkniętego pokoju”, którym staje się stare zamczysko. Autor skroił intrygę na miarę, idealnie wpisującą się w klimat końca XIX wieku, a do tego uczynił jedną z głównych postaci młodą kobietę, która ewidentnie, i z resztą nie pierwszy raz, wymyka się z ram konwenansów. Co więcej – zostaje dopuszczona do głosu, bowiem jej spryt i intelekt robi wrażenie nawet na… mężczyznach.
Bardzo podobała mi się tutaj relacja między tytułową Idą a jej bratem. Ta pierwsza, niby panna z dobrego domu, ale jednak chodząca jak kot własnymi ścieżkami (w granicach możliwości i dopóty, dopóki nikt jej nie przyłapie) oraz on, który niby patrzy na nią czujnym okiem, pełni nad nią opiekę, ale pozwala na dużo więcej, ryzykując gniew surowego ojca. Dosyć nietypowe połączenie, co dla mnie było niezwykle ciekawe, zwłaszcza możliwość śledzenia ich słownych utarczek.
I chociaż jest to powieść kryminalna z akcją osadzoną u schyłku XIX wieku, to autor w barwny sposób odmalował również tło społeczno-obyczajowe, okraszając to wszystko sporą dawką architektonicznych smaczków. To one uzupełniają fabułę, jednocześnie intrygując i dając pole do popisu dla wyobraźni, bowiem czytelnik ma okazję jej oczami zobaczyć Szczecin z tamtego okresu. A miasto to wyłania się z powieści Leszka Hermana nie tyle jako przypadkowe tło, ile równorzędny bohater, którego nie sposób pominąć, którym nie sposób się nie zachwycić.
Obyczajową crème de la crème jest w tej powieści rola służby. Ona nie tylko sprawuje opiekę nad domem, zajmuje się codziennymi sprawunkami, przygotowaniem posiłków oraz obsługą swoich chlebodawców, ale jest niczym informacyjne „centrum dowodzenia” (żeby nie powiedzieć plotkarskie). To właśnie przedstawiciele służby wykraczają poza swoje zwyczajowe obowiązki, są wsparciem nawet w niebezpiecznych sytuacjach, ale jednocześnie bacznie obserwują to, co dzieje się wokół, wyłapując z potoku przypuszczeń ten właściwy nurt istotnych faktów. A te mogą stać się pomocne, zwłaszcza jeśli przed przedstawicielami socjety stoi nie lada wyzwanie – ustalenie tego, kto dokonał zbrodni...

Podsumowując:
Gdybym miała podsumować odczucia po lekturze nowej książki Leszka Hermana, to napisałabym, że świetnie się przy niej bawiłam. Autor wiele razy mnie zaskoczył, pozwolił popatrzeć na architektoniczną stronę budynków z tej fascynującej strony, a jednocześnie dał możliwość wzięcia udziału w rozwikłaniu zagadki, która jest intrygującą kompilacją XIX-wiecznych realiów, humoru, działań butnej głównej bohaterki (uwielbiam Idę!) oraz dramatyzmu sytuacji, w której znaleźli się, o ironio, ci nastawieni na bal, a nie na konieczność oczekiwania na to, kto (być może) będzie następny na liście do wyeliminowania. Ta książka to opowieść kryminalna zakotwiczona mocno w ówczesnych realiach. Sposób, w jaki autor odmalował tło społeczno-obyczajowe sprawia, że to prawdziwie klimatyczna podróż w czasie. Idealna pozycja dla fanów smaczków z zakresu architektury i historii Szczecina oraz okolic, a także tych wszystkich, którzy lubią powieści będące połączeniem przygody, tajemnicy, szczypty humoru oraz nietuzinkowych bohaterów, którzy kradną czytelnicze serca (niektórzy nawet całe show) niemal od pierwszej strony.
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Muza]
Komentarze
Prześlij komentarz