"Zostań ze mną" i co dalej...? Wywiad z Lidią Liszewską i Robertem Kornackim

Już 3 kwietnia ukaże się trzeci tom serii książek Lidii Liszewskiej i Roberta Kornackiego - "Zostań ze mną". A ja już dziś zapraszam Was na przedpremierowy wywiad z udziałem tego wyjątkowego autorskiego duetu. Przyznaję, że sama z przyjemnością słuchałam ich odpowiedzi. 😉

Od waszego debiutu minął ponad rok. Jak oceniacie ten czas? Czy Waszym zdaniem udało Wam się zaistnieć na tym, bądź co bądź, ciasnym rynku wydawniczym?

R.K.: Filozoficznie moglibyśmy odpowiedzieć, że zmieniło się wszystko i nic… Jesteśmy w gruncie rzeczy dwójką tych samych ludzi, co przed rokiem. Bawią nas i smucą te same książki, filmy, piosenki i zdarzenia, w ten sam sposób patrzymy na życie. Ale z drugiej strony otrzymaliśmy od czytelników pewien przekaz zwrotny, który pozwala nam podjąć próbę zdefiniowania wielu rzeczy na nowo. 

L.L.: Po lekturze naszych książek mało kto odkłada je bez żadnej refleksji. Przeciwnie, nierzadko postanawia swoimi przemyśleniami podzielić się z nami. Dzieje się tak na spotkaniach autorskich, świadczą o tym listy i komentarze na rozmaitych portalach społecznościowych. Funkcjonujemy więc od roku w kompletnie nowym wymiarze, reagując na to co sami sprowokowaliśmy, dając ludziom książki pisane emocjami. 

R.K.: Marzeniem wielu ludzi jest zostanie pisarzem; jako dziecko też o tym myślałem, zastanawiając się jak to może wyglądać w praktyce. I muszę powiedzieć, że te marzenia – mam nadzieję, że tylko na początku przygody z literaturą – mocno rozmijają się z rzeczywistością. Piękne czytelniczki nie zapraszają na kawę, Hollywood nie dobija się każdego dnia, by którąś z książek przerobić na scenariusz filmowy, natomiast zdecydowanie za często odbieram telefony z wydawnictwa, które czuwa, by praca nad kolejnym tekstem odbywała się w zgodzie z harmonogramem. Paradoksalnie, choć właśnie ziściło się jedno z marzeń i piszemy książki, które trafiają do ludzi w całej Polsce, to jest to normalna, wymagająca praca. Całkiem przyjemna, ale mimo wszystko – praca.

L.L.: Kończąc ten wątek dodam tylko, że w naszym przekonaniu udało nam się zaistnieć na rynku wydawniczym dość zdecydowanie. Mieliśmy bardzo dobre otwarcie debiutancką książką „Napisz do mnie”, która urosła do trzech tomów. Każdy z nich otrzymał stempel jakości od Janusza Leona Wiśniewskiego, a po drodze znaleźliśmy się w gronie autorów antologii opowiadań pod tytułem „Pierwsza miłość”. Mija rok, mamy trzy książki i zbiór opowiadań, za nami całkiem udane dwanaście miesięcy!


W pierwszym wywiadzie z okazji premiery „Napisz do mnie” spytałam Was, jak udało Wam się podzielić przy pracy nad książką, a przede wszystkim pokonać dzielący was dystans? Myślę, że czytelnicy będą zainteresowani tym nietypowym damsko - męskim procesem twórczym. Może coś więcej o nim opowiedzieć? W końcu udało się wam z sukcesem napisać w ten sposób trzy książki i jedno opowiadanie.

R.K.: Teraz zdecydowanie częściej się widujemy, co jest efektem działań marketingowych, spotkań z czytelnikami… Ale nie zmieniło to naszego systemu pracy. Wisimy godzinami na telefonach, omawiając poszczególne fragmenty i nakreślając kierunek, w jakim biec będzie fabuła. 

L.L.: Dalej też podchodzimy do konstruowana opowieści bardzo intuicyjnie. Nie rozpisujemy konspektu całej książki, z jej najmniejszymi detalami i odnośnikami. Nasz patent na wzajemne zaskakiwanie się kolejnymi fragmentami sprawdził się przy pierwszym tomie, więc zdecydowaliśmy, by pozostać przy tej formule.

R.K.: Każda kolejna książka to jednak coraz trudniejsze wyzwanie. W „Napisz do mnie” zawarliśmy przecież wiele epizodów z własnego podwórka, następne tytuły musieliśmy już wykreować fabularnie w dużo większym zakresie. Rzeczywiście jest tak, jak mówi Lidia, polegamy na swojej intuicji i na bagażu życiowym, który dźwigamy. 

L.L.: Mamy po blisko pięćdziesiąt lat, więc pisząc piękną historię prawdziwej miłości myśleliśmy głównie o czytelnikach z podobnym doświadczeniem. To oczywiście generuje niebezpieczeństwo, że młodszy czytelnik odrzuci książkę o dojrzałym uczuciu, ale pielęgnujemy w sobie nadzieję, że z czasem do niej wróci i zrozumie.


W waszych książkach pojawia się motyw choroby nowotworowej. Czy trudno było stworzyć wiarygodny obraz osoby chorej na raka? Jak wyglądała praca nad wykreowaniem postaci Kosmy, opisaniem jego leczenia oraz stanu jego psychiki w trakcie walki o zdrowie?

R.K.: Odpowiem na to pytanie, bo dotyczy ono głównie męskiego bohatera tej opowieści, z którym czuję się wyjątkowo związany. Mam nadzieję, że nie zabrzmi to wyjątkowo patetycznie, ale choroby i śmierć są obok nas i nawet jeśli dziś, w kulturze masowej, gloryfikuje się młodość czy kult ciała, nie możemy zamykać oczu na cierpienie innych. W trzecim tomie jedna z postaci chorować będzie na stwardnienie rozsiane. To choroba, z którą w realnym życiu, od kilku lat zmaga się moja żona. Znam więc od środka problem, który dotyka ponad czterdzieści tysięcy Polek i Polaków. Uznaliśmy wspólnie z Lidią, że zwrócenie uwagi czytelników powieści obyczajowych na ciemniejszą stronę życia, jest zasadne. Najpierw więc zachorował Kosma, później zaś choroba sięgnęła po…

L.L.: Tu może postawmy kropkę, bo jesteśmy jeszcze przed premierą „Zostań ze mną”! Nie odbierajmy czytelnikom przyjemności z odkrywania tej historii. Dodam tylko, że w każdym z trzech tomów staramy się wskazać bolączkę współczesnego społeczeństwa, jaką są rozmaite choroby. W „Napisz do mnie” to Kosma poznaje diagnozę, choruje na raka. W „Zaczekaj na mnie” z depresją zmaga się Matylda, w tomie trzecim zwracamy uwagę na dużą grupę osób chorujących na SM. 

R.K.: Ale odpowiadając ściśle na pytanie dodam tylko, że musieliśmy sporo poczytać, porozmawiać z lekarzami i samymi chorymi. Tu nie dało się nic wymyślić.

Teraz, trochę przewrotnie, zadam wam jedno pytanie, ale skieruję je do każdego z osobna: jak wyglądała praca z Robertem? Jak wyglądała praca z Lidią? Czyli jednym słowem – co mnie w nim/w niej przeszkadza? Lub co mi się podoba – bo oczywiście niczego nie sugeruję. 😉

R.K.: Bez wątpienia Lidia jest czarującą osobą z przebogatym wnętrzem, która zaskakuje mnie na każdym kroku kreatywnością. Jest też niezwykle zdyscyplinowana, dzięki czemu praca w duecie ma sens. Ja uwielbiam działać pod presją czasu, Lidia pilnuje terminów, więc spotykamy się gdzieś pośrodku, z zyskiem dla obu stron. Czasem mam wrażenie, że za bardzo bierze niektóre opinie lub sugestie do siebie. Ale da się z tym żyć. Rzadko się kłócimy. Lubię ją.

L.L.: Czego w nim nie lubię? Nie muszę się nad tym długo zastanawiać. Tego, że zdarza mu się nie panować nad emocjami. A kiedy dochodzi do tego mój zły dzień w postaci niemocy twórczej i boleśnie kąsającego terminu oddania tekstu do redakcji, robi się naprawdę gorąco. I wcale nie przesadzę, jeśli powiem: piekielnie! Tak. Czasami doprowadza mnie do szewskiej pasji. Ale bez niego nie stworzyłabym tej krwistej historii. Dlatego, że zabrał mnie też w niezwykłą podróż, z której wracam bogatsza artystycznie, emocjonalnie, literacko; bardziej świadoma siebie i tego, o co mi w życiu chodzi. Przy nim trzeba mieć stale spakowane walizki! A ja lubię podróże i żałuję, że doba ma tylko 24 godziny...

Wśród czytelników trwają dyskusje, jak zakończy się historia Matyldy i Kosmy. Czy możecie uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć coś więcej na ten temat?

L.L.: Nie, nie możemy, jaki by to miało sens? Powiem tylko, że w „Zostań ze mną” zdecydowaliśmy się na dość radykalny manewr, o który długo spieraliśmy się z Wydawcą. Jesteśmy przekonani, że czytelnicy przyjmą naszą propozycję ze zrozumieniem, nawet, jeśli w pierwszym odruchu zapytają: ale jak to? Życie jest jednak nieprzewidywalne i rzadko kiedy pozwala nam tkwić w bezpiecznym kokonie. Dlaczego bohaterowie powieści mają być w tym względzie uprzywilejowani? Zresztą już się chyba wszyscy przyzwyczailiśmy, że w związku Matyldy i Kosmy po prostu się dzieje! Tam nie ma miejsca na nudę.

R.K.: Lepiej bym tego nie ujął…
To ostatni tom serii. Czy ciężko Wam było rozstać się z bohaterami?

R.K.: Nikt nie mówi, że się z nimi rozstajemy. Ta opowieść rzeczywiście pomyślana była od początku jako trylogia, ale jeśli „oczekiwanie społeczne” będzie inne, to… może za jakiś czas sięgniemy po nią ponownie. Dawniej na wsi stosowano trójpolówkę i chociaż to niezbyt wyszukane porównanie, to je tu przywołam. My też musimy odpocząć od Kosmy i Matyldy. 

L.L.: Rzeczywiście potrzebujemy odświeżenia, przewietrzenia umysłu. Ale naszym bohaterom mówimy: do zobaczenia, a nie: żegnajcie!

Podobno czytelnicy będą mieli okazję spotkania z Wami na Warszawskich Targach Książki? Czy to prawda? Jakie emocje Wam w związku z tym towarzyszą?

R.K.: Tak, będziemy na tegorocznych targach w Warszawie. Ja zarezerwowałem już urlop w pracy z tej okazji, Lidia intensywnie rozgląda się za jedwabiem, z którego uszyje suknię na tę okazję.

L.L.: Słucham?

R.K.: Nie wstydź się, zrobisz w niej furorę. My uwielbiamy się spotykać z czytelnikami i wciąż stoję na stanowisku, że mamy ku temu za mało okazji. Mam tylko nadzieję, że w Warszawie nie będzie jak w wierszu Szymborskiej: „Dwanaście osób jest na sali, już czas, żebyśmy zaczynali.
Połowa przyszła, bo deszcz pada, reszta to krewni…”

„Zostań ze mną” i co dalej? Macie już pomysł na następną książkę?

R.K.: W ten sposób wracamy do poruszonego już wątku wymagającej, nieustannej roboty (śmiech). Pracujemy nad tekstem, który ukaże się zimą, jeszcze w tym roku. Umowa obliguje nas do zakończenia prac przed wakacjami, później rozpocznie się korekta. 

L.L.: Bardzo byśmy chcieli opowiedzieć o tej książce coś więcej, ale niestety nie możemy. Gwarantujemy jednak, że czytelnicy znajdą w niej ciekawe spojrzenie na kwestię ważną dla każdego z nas – miłość.

Dziękuję Wam bardzo za rozmowę. A czytelników zapraszam na profil duetu na Facebooku (wystarczy kliknąć w baner poniżej) oraz na ich stronę: www.liszewska-kornacki.pl.
https://www.facebook.com/LidiaLiszewska.RobertKornacki.official/
* baner: wydawnictwo Czwarta Strona

Komentarze

  1. Wspaniały i obszerny wywiad. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cytat z Szymborskiej wygrywa internety!

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujący wywiad - udało mi się być na spotkaniu autorskim gdy światło dzienne ujrzał tom II i myślę, że kolejne spotkanie z autorami to WTK - może uda się.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana