"Irysowy letarg" - Julia Gambrot
- Jesteśmy bogaci... [...] - Zawsze byliśmy [...] - Bo bogactwo człowieka ma początek i koniec w jego duszy. Najbiedniejsi są ci, którzy mają tylko pieniądze. A do tego najgłupsi, bo nie potrafią dostrzec swojej nędzy".
Miłość, medycyna i tajemniczy manuskrypt w czasach wojennej apokalipsy…
Podczas
 listopadowej nocy 1938 roku w Breslau dochodzi do pogromu Żydów. 
Lekarka, Iris Selinger, martwi się, ponieważ jej brat Joachim nie 
powrócił tego dnia do domu. Wychodzi na jaw, że zaginiony miał przed 
bliskimi sekrety, a jego przeszłość owiana jest tajemnicą. Zdarzało mu 
się mówić przez sen o obrazie ukazującym boginię Lofn w perłach i 
ukrytych klejnotach. 
Sytuacja komplikuje się, gdy w składzie z 
antykami należącym wcześniej do Joachima odnaleziony zostaje maszynopis 
przedstawiający makabryczne zabójstwo dwójki dzieci, do złudzenia 
przypominające zbrodnię, która przed laty wstrząsnęła mieszkańcami 
miasta. Mordercy jednak nigdy nie ujęto. Czy Iris uda się przeżyć 
wojenną zawieruchę i odnaleźć brata? Kto był mordercą dzieci i co stało 
się z portretem bogini Lofn oraz skarbem?
 
  Co to była za powieść! Dotąd nie jestem w stanie pozbierać myśli i chyba nadal nie ochłonęłam z ogromu wrażeń! Tyle się tutaj działo, samo się czytało, że nawet nie wiem, kiedy przewróciłam ostatnią stronę. To było naprawdę coś! I to bardzo oryginalne „coś”, czego dziś czasami ciężko nam doświadczyć w polskiej literaturze obyczajowej.
Choć miałam już wcześniej okazję poznać twórczość Julii Gambrot, to ta książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Ona była tak niesamowita i jednocześnie porażała wstrząsającą realnością, że czasami ciężko było nadążyć za tym, co jest wyłącznie jawą, a co snem. Co inspiracją prawdziwymi wydarzeniami z czasów II wojny światowej, a co majakiem, wytworem naszej wyobraźni, która stanowczo pracowała podczas czytania na zwiększonych obrotach. „Irysowy letarg” to bowiem świetnie skonstruowany mariaż powieści historycznej, obyczajowej, thrillera, okraszonego szczyptą kryminału, a nawet opowieści z pogranicza gotyckiej powieści grozy. Dla mnie rewelacja!
Wspólnym mianownikiem książek autorki jest z całą pewnością medycyna. Nie jest ona jednak podana w klasycznej formie, ale wątki z nią związane są misternie wplecione w fabułę. Tutaj mamy główną bohaterkę, która jest lekarką, specjalistką od okulistyki, ale okoliczności zmuszają ją do praktykowania medycyny w szerokim zakresie. Julia Gambrot naszpikowała nakreśloną swoją ręką opowieść całą masą ciekawostek, które nie tylko dodają opowiedzianej przez nią historii kolorytu, ale wzbudzają nasze zainteresowanie. Uważam to za ciekawy i już charakterystyczny dla niej zabieg, którym autorka operuje umiejętnie, nie nużąc czytelnika, ale wzbudzają zaintrygowanie i chęć zgłębienia tej wiedzy po zakończeniu lektury.
Niewątpliwym atutem powieści Gambrot jest niesamowity klimat. Od niemal pierwszych stron pochłania nas aura tajemniczości, niedopowiedzeń, tajemnic oraz grozy, bowiem kolejne odkrycia dopuszczają na światło dzienne zatrważające fakty. Jeśli do tego dodamy wiernie odmalowane realia życia Żydów w czasie II wojny światowej, to otrzymujemy opowieść, która nie tylko napawa nas lękiem, ale i porusza, zwłaszcza opisy bestialskiego podejścia Niemców do przedstawicieli innych narodów. Autorka pokazuje w książce także wydarzenia, które miały miejsce w obozach koncentracyjnych, zachowując autentyzm postaci i praktyk tam stosowanych, dzięki czemu powieść nabiera realnego wydźwięku, nawet jeśli bohaterowie są fikcyjni.


 
 
 
 
 
 
Komentarze
Prześlij komentarz