"Pomiędzy. W świetle latarni" - Zofia Mąkosa - patronat medialny

 

Każda ciemność kiedyś się kończy. Po niej nastaje światłość. Tak było, jest i będzie na wieki".

Jest styczeń 1920 roku.

Niedawno skończyła się najkrwawsza ze wszystkich dotychczasowych wojen. Niemcy muszą się pogodzić z odzyskaniem przez Polskę niepodległości i koniecznością oddania części terytorium. Wielkopolski Trzciel zostaje przecięty granicą.
Na zamarzniętych trzcielskich rozlewiskach szesnastoletnia Weronika przypadkiem podcina na lodzie Natana. W tym samym czasie w odległym o 80 kilometrów Poznaniu młoda wdowa Joanna dostaje zaproszenie na spotkanie w eleganckim lokalu. Żadna z kobiet nie zdaje sobie sprawy, że tak błahe wydarzenia na zawsze odmienią ich życie…
"W świetle latarni" to poruszająca powieść o byciu pomiędzy. Pomiędzy zakochaniem a miłością, pomiędzy jedną wojną a drugą, pomiędzy życiem a śmiercią, pomiędzy Polakami, Żydami i Niemcami.
Początek serii, która w przejmujący sposób pokazuje świat dwudziestolecia międzywojennego i losy ludzi bezlitośnie uwikłanych w historię.
 

Pomiędzy… Pomiędzy życiem a śmiercią, miłością a powinnością. Głosem serca a rozumu, pomiędzy bogactwem i ubóstwem. Pomiędzy tym, co nakazane, a tym, co upragnione. Pomiędzy dorosłością a młodzieńczym wigorem, między oczekiwaniami a łatką nadaną nam przez społeczeństwo. Pomiędzy Żydami, Polakami a Niemcami, pomiędzy dwoma państwami, które oddziela granica. Człowiek zawsze pomiędzy. Nie zawsze jednak dane jest mu dokonać własnego wyboru…
Nowa powieść Zofii Mąkosy była chyba najbardziej wyczekiwaną przeze mnie książką przez ostatnie lata. Wypatrywałam z utęsknieniem, kiedy będę mogła znów rozkoszować się lekturą. Nie jest bowiem tajemnicą, że autorka skradła już dawno moje czytelnicze serce, które niezmiennie bije w kierunku jej twórczości równie mocno. 
„W świetle latarni” to opowieść, którą się smakuje. Która stopniowo zaprasza nas w swoje progi, rozjaśniając kolejne wątki niczym latarnik w swoim wyjątkowym tańcu podczas zapalania lamp. Padający na wersy strumień światła odsłania niezwykle klimatyczny Trzciel. Miejscowość „pomiędzy”, przez której teren zostaje poprowadzona polsko-niemiecka granica, burząc dotychczasowy spokój i ład, zamieszkujących ją mieszkańców. Autorce udało się oddać malowniczość terenów, odtworzyć aurę niepokoju, jaka otulała ludzi, którzy po Wielkiej Wojnie nadal trwali nieco w zawieszeniu. Zwłaszcza główna bohaterka — Joanna, która jest odważną, jak na tamte czasy, reprezentantką podejścia do życia, które według niej wcale nie musi oznaczać bycia gospodynią domową i żoną u boku mężczyzny. Ona chce być niezależna.
Zofia Mąkosa nie tylko zabiera nas w podróż w czasie, kreśląc obraz codzienności małego miasteczka na pograniczu, ale daje nam także szansę zobaczenia oczami bohaterki Poznania XX-lecia międzywojennego. A ten, zwłaszcza dla samotnej wdowy, nie jest zbyt przychylny. Problemy finansowe, próba poradzenia sobie bez wsparcia męskiego ramienia, stanowi dla Joanny nie lada wyzwanie. I chociaż w jej życiu pojawia się pewien mężczyzna, to daleko jej do miłosnych uniesień. Stojąc pomiędzy wyborem serca i rozumu, zdaje się wybierać to drugie. Czy aby na pewno...?
Zofia Mąkosa pisze jak nikt! Zawsze chłonę każdy wers, bowiem piękna polszczyzna to znak rozpoznawczy autorki. Jej styl jest nie do podrobienia, podobnie jak nietuzinkowe historie, które zawsze wychodzą spod jej pióra. Mam wrażenie, że niby pisze swoją opowieść zawieszoną w danej przestrzeni czasowej, ale zdaje się zwracać uwagę na rzeczy odmienne niż te, na które zwróciłby uwagę inny pisarz.

Podsumowując:

„W świetle latarni” to odmalowany z dużą wrażliwością kalejdoskop ludzkich losów. Codzienności Żydów, Niemców i Polaków, którzy muszą zmierzyć się z narzuconą im rzeczywistością, a także wzajemną niechęcią. Mimo niej tworzą wszak patchworkową społeczność i nie zawsze da się odciąć od sąsiada, którego wolelibyśmy nie dostrzegać na ulicy. Dla mnie jednak nowa książka Zofii Mąkosy to ponowne oddanie głosu kobietom. To taka dumka na dwa serca. Młodej dziewczyny, pełne goryczy poprzez narzucone przez okoliczności obowiązki, a jednocześnie wyrywające się z piersi, spragnione pierwszych uniesień, głębokiego uczucia, które pozwala wierzyć, że można… ofiarować komuś słońce. Czy przewrotny los da jej taką szansę…? Z drugiej strony zaś mamy kobietę dojrzałą, choć wciąż jeszcze młodą, to niesie ona ze sobą bagaż trudnych doświadczeń. Podrzutek, sierota, której nie było dane zaznać prawdziwego szczęścia. Która próbuje odnaleźć się w świecie rządzonym przez mężczyzn, skrywając niewygodny sekret zmarłego męża. Czy nieznajomy, który staje na jej drodze, otworzy przed nią drzwi do lepszej przyszłości? Nowa książka Zofii Mąkosy to doskonały mariaż historii i fikcji literackiej, barwnie okraszony ówczesną kulturą i tradycjami. Opowieść o miłości, rodzinie, przyspieszonym dorastaniu, konieczności podejmowania niełatwych decyzji, codzienności „pomiędzy”, a także roli kobiet w trudnym okresie międzywojnia. Mimo zagmatwanych ludzkich losów i niełatwej codzienności w świetle historycznych wydarzeń, przez powieść się po prostu płynie. Przewraca się kolejne strony w oczekiwaniu na więcej, aż do momentu, kiedy… gaśnie latarnia, obwieszczając koniec tomu pierwszego. A więc czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Moje 10/10! Polecam z całego serca!
 

Książkę można zamówić tutaj: KLIK


[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Książnica] 
 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana