"Mikołaj z ulicy Pogodnej" - Joanna Szarańska

 

[...] nie warto dusić w sobie zgryzoty. Lepiej rozplątać to, co się poplątało, i pójść dalej z wysoko uniesiona głową".

Poznaj mieszkańców ulicy Pogodnej i przekonaj się, że każda historia ma w sobie coś magicznego!

Kornelia Starska, pieszczotliwe nazywana przez czytelniczki Gwiazdeczką, jest niekwestionowaną królową powieści świątecznych. Co roku wydaje historie, które otulają niczym najcieplejszy wełniany szalik. Aż do tego roku. Niespodziewanie dopada ją kryzys twórczy i książka świąteczna staje pod znakiem zapytania. Wtedy redaktorka podsuwa jej historię tajemniczego jegomościa, który zawsze w grudniu obdarowuje okoliczne dzieci drobnymi prezentami.
Kim jest Mikołaj z ulicy Pogodnej? Dlaczego upodobał sobie tę najbardziej zapomnianą ulicę w mieście? I czy Kornelii uda się odkryć jego tożsamość i opisać w swojej książce?
Sięgnij po historię pachnącą pierniczkami i świerkowymi gałązkami, w której Joanna Szarańska po raz kolejny udowadnia, że w święta najważniejsi są ludzie.

Cuda się zdarzają. Dla niektórych to coś, co wydaje się niemożliwe. Niczym marzenie, któremu bliżej do mrzonki bez przyszłości, aniżeli coś, co ma szansę się ziścić. Innym kojarzy się z magią, czymś nierzeczywistym, czego nie można doświadczyć w innych warunkach, niż te osnute czarodziejską aurą. A jednak są tacy, którzy w cuda wierzą. Bo dla nich cudem jest każdy, nawet najmniejszy przejaw szczęścia i dobra, które może ofiarować nam drugi człowiek. Sami też możemy zostać takim darczyńcą. Dzielić się zwyczajnymi cudami, niosąc radość, mnożąc ją, wywołując uśmiech i poczucie spełnienia. Bo cuda tak naprawdę się nie dzieją, ale... czynią je ludzie.
Jak wyczytałam z posłowia nowej książki świątecznej Joanny Szarańskiej, to już jej siódme spotkanie z czytelnikami w zimowym klimacie. I już sama nie wiem, czy bliższa mojemu sercu jest wzruszająca odsłona autorki, czy ta bardziej familijna, jak w przypadku „Mikołaja z ulicy Pogodnej”. Jedno jednak wiem na pewno – wystarczy parę przeczytanych zdań, bym znów poczuła tę wyjątkową atmosferę, którą potrafi wykreować nasza „Gwiazdeczka”.
W nowej powieści zaprasza ona czytelników w gościnne progi Pogodnej. Ulicy, która, choć wizualnie jest mało atrakcyjna, tak naprawdę kryje w sobie wiele piękna. I mimowolnie nasuwają mi się w tej chwili słowa, że „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Taka właśnie jest ta historia, którą widzi się bijącym rytmicznie serduchem, bo też sercem i z sercem jest napisana, co w przypadku Joanny Szarańskiej nikogo nie powinno dziwić. To dzięki niemu i wewnętrznej wrażliwości jesteśmy w stanie dostrzec cały urok tego miejsca i jego mieszkańców. Wyjątkowej społeczności, która jest dla siebie wsparciem. Którą cechuje solidarność, i to dzięki niej właśnie tworzą taką zgraną paczkę i żyją w komitywie, nawet jeśli czasem ktoś komuś odburknie. „Mikołaj z ulicy Pogodnej” ma taki trochę bajkowy wymiar, bo autorka „upchała” w tej książce dobra co niemiara. Dzięki temu mamy ochotę teleportować się do tego szaro-burego otoczenia, by móc spróbować smakołyków z Rozgwiazdy czy Szarlotki; przystroić drzewka nietuzinkowymi ozdobami, a nawet, niech stracę, dać się ochlapać wodą z kałuży. Wszystko po to, by poczuć się przygarniętym do serca, bez pytań i oceniania tego, kim jesteśmy i jaką historię ze sobą przynosimy.
Myślę sobie, że ogromną siłą tej powieści świątecznej Joanny Szarańskiej i jej książek zimowych w ogóle jest to, że niosą ze sobą całe pokłady pokrzepienia. Zupełnie, jakby autorka miała i znała remedium na nasze bolączki. Wiedziała, czego nam trzeba i tworzyła swoje opowieści pod wszystkich czytelników razem i każdego z nas z osobna. Taka wróżka – czarodziejka, która poprószy nas świąteczną magią, abyśmy mogli poczuć ciepło rozpływające się po całym ciele i wokół serca. Myślę, że to jest dar i cieszę się, że tak hojnie się z nami nim dzieli. Bo bez Szarańskiej już sobie nie wyobrażam Bożego Narodzenia...

Podsumowując:

„Mikołaj z ulicy Pogodnej” to opowieść, która pokazuje, że dobro się mnoży, jeśli się nim dzielisz. Że cudem nie musi być nic wielkiego, czasami wystarczy drobiazg, który zdoła wywołać uśmiech na twarzy drugiej osoby. I chociaż każdy z nas
w swoim życiu potrzebuje cudu, to dla każdego może oznaczać on co innego. Tak jak dla jednych coś jest brzydkie, to dla innych jest piękne i wyjątkowe. I takim miejscem jest właśnie tytułowa ulica, na której mieszkają ludzie, których każdy z nas chciałby mieć za sąsiadów. Którzy potrafią przygarnąć do serca każdego, kto tego potrzebuje. To jedna z takich historii, która przywraca wiarę w drugiego człowieka i w to, że nie przepych i strojne dekoracje są ważne w Boże Narodzenie, a ludzie. I że czasem zwykły… szalik, jest najpiękniejszym symbolem Świąt i tego, co w tym czasie jest naprawdę istotne.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK


[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Czwarta Strona]

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana