"Kurierka z Tatr" - Sylwia Winnik

 

Życie bywa przewrotne. Przeznaczeni do niego ludzie umierają w najmniej nieoczekiwanym momencie. Jakby jakaś bańka chroniąca życie nagle pękła, jakby wypełniona misja była tą ostatnią i teraz człowiek mógł spokojnie pożegnać się ze swoją przemijającą powłoką i oddać się wieczności".

Do Zakopanego wojna przyszła z gór. 

Zwiastował ją pierwszy niemiecki samolot, który przeleciał nad dolinami i zniknął za monumentem Tatr. Była jesień 1939 roku. Na Krupówkach zawisły flagi ze swastyką. Ostatni turyści zeszli z gór. Helenę nie ucieszył nawet pierwszy śnieg, który w normalnych okolicznościach stałby się sygnałem do rozpoczęcia prawdziwych treningów. Teraz góry stały się terenem walki z okupantem. Gdy po raz kolejny stanęła na szczycie, wzięła głęboki oddech i patrząc na świat trawiony wojną, zapragnęła wolności. Nawet za cenę życia, którym ryzykowała każdego dnia. Nawet za cenę łez matuli, która co dzień wypatrywała jej powrotu.
Helena Marusarzówna, piękna i utalentowana młoda góralka, mistrzyni Polski w konkurencjach alpejskich, siostra słynnego Stanisława, wybrała dla siebie trudną drogę. Przeprowadzała przez góry ludzi, przenosiła pieniądze, broń, dokumenty. Była kurierką tatrzańską. Jej życie toczyło się między granicą gór a wojną. 

Stoi niczym samotne drzewo na szczycie, by kolejny raz się zachwycić. Zachłysnąć się widokiem, ciszą, pięknem, które chłonie każdym centymetrem swojego młodego ciała. Jej dusza szybuje ponad górami, obserwując świat, który tak sobie ukochała. To jej miejsce na ziemi. To tu chce żyć, kochać, jeździć na nartach, które są jej wielką miłością. Słońce pieści jej twarz latem, a zimą mróz maluje policzki na czerwono. A ona czuje się wolna jak ptak, kiedy może spoglądać na ukochane Tatry.
Nazwisko Marusarz było mi znane, ale nigdy tak naprawdę nie zgłębiałam historii Heleny. Młodej dziewczyny, której sylwetkę postanowiła przybliżyć czytelnikom w swojej książce Sylwia Winnik. Autorka z dużą wrażliwością oraz dbałością o zachowanie faktów z życia Marusarzówny kreśli opowieść, zbeletryzowaną biografię, którą czyta się jak najlepszą powieść. Wsiąkamy do świata tej wyjątkowej dziewczyny, choć w zasadzie od początku wiemy, jaki koniec zgotował jej los… A mimo to z wypiekami na twarzy śledzimy rozwój jej pasji, jej pierwsze szusy po zboczach jeszcze pod okiem brata, treningi, marzenia o tym, by zdobywać medale. Ona żyła tym wszystkim i to bardzo czuć w książce Sylwii Winnik. Od początku obdarzamy Helenę sympatią. Zresztą nie sposób jej nie polubić, co potwierdzają przytoczone opinie ludzi z jej otoczenia, ale także fakt, że autorka odmalowała jej portret na tle Tatr z dużą plastycznością. Udało się jej oddać jej radość życia, uśmiech, życzliwość, wielkie serce, nie tylko do nart i tatrzańskich szczytów, ale przede wszystkim do drugiego człowieka. I choć ta młoda dziewczyna miała dryg do sportu, w którym zaczynała odnosić pierwsze sukcesy, to wciąż pozostała skromną Helcią, w której żyłach płynęła miłość do gór…
Sposób, w jaki autorka zdecydowała się przedstawić historię bohaterki, wywołuje w nas skrajne emocje, co przypomina nieco sinusoidę. Od smutku związanego ze śmiercią Marusarzówny, przez radość i wręcz namacalny entuzjazm wywołany możliwością jazdy na nartach, którą z nią dzielimy, aż po ból, który odczuwamy, kiedy dowiadujemy się, że stało się ostateczne… Myślę, że fakt, iż Sylwia Winnik pozwala czytelnikowi zbliżyć się do Heleny, sprawia, że jeszcze bardziej uderza w niego smutek spowodowany jej przedwczesną śmiercią z rąk gestapowców. Kiedy czytamy ostatnie sceny, po naszych policzkach mimowolnie spływają łzy, jakbyśmy byli zmuszeni pożegnać kogoś bliskiego…
Poza wiernym odtworzeniem losów Heleny Marusarz, autorka w swojej książce poświęciła wiele miejsca działalności tatrzańskich kurierów. Jej początki, tajne ekspedycje, w których brali udział, narażając się na niebezpieczeństwo. Wszystko to dla dobra ojczyzny, by wesprzeć walkę Polski Podziemnej. Młodość i znajomość gór, które dla wielu były niezbadanym terenem, była ich jedynym orężem. A także odwaga, która dodawała sił i ogrzewała nawet w największe zimowe zamiecie, kiedy kolejny raz wyruszali na tylko im znany szlak, by doprowadzić ważnych dla kraju ludzi w bezpieczne miejsce.

Podsumowując:

Sylwia Winnik odmalowała przepiękny obraz, który przedstawia młodą dziewczynę na tle Tatr. Kobietę, która kochała góry, narty, która chciała po prostu żyć, zdobywać kolejne szczyty, medale, ścigać się z samą sobą… A jednak nowa książka autorki, to nie tylko historia o Helenie Marusarzównie, ale także powieść o wielkiej pasji, oddaniu dla drugiego człowieka i ojczyzny. Opowieść o tych wszystkich, którym odebrano młodość, którzy mimo obaw i zagrożenia postanowili poświęcić to, co potrafili robić najlepiej, by dołożyć swoją cegiełkę w tej nierównej walce z okupantem. To książka, która porusza, wywołuje całe morze emocji, a jednocześnie zachwyca, bowiem Sylwia Winnik, niczym malarka słowem, oddała z ogromną wrażliwością całą miłość do gór oraz ich nienachalne piękno. Historia o wolności, której pragniemy ponad wszystko inne. Wszak „[…] taka jest wolność wielka, z jaką siłą się chce o nią walczyć”. A ona chciała i walczyła, i była w stanie za wolność innych ludzi oddać swoją własną. I tylko serce wciąż cicho łka, że „nie wszystko się udało”… Polecam!

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

 

[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Muza, Sylwia Winnik]

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana