"Galatea" - Madeline Miller
Nie miał szans, naprawdę. Był tylko ciałem".
Przepiękne opowiadanie Madeline Miller, wydane w twardej oprawie -
idealny prezent dla wszystkich miłośników mitologii i klasyki.
Ogarnięty obsesją mąż pragnie sprawować nad Galateą pełną kontrolę. W końcu izoluje ją od świata pod stałym nadzorem lekarza i pielęgniarki. Jeśli Galatea nie chce, by jej piękna córka podzieliła jej los, musi przywrócić im obu wolność – bez względu na cenę… Historia Pigmaliona poruszała miliony ludzi na przestrzeni wieków. Stała się inspiracją dla George’a Barnarda Shawa, gdy pisał słynny dramat „Pigmalion”. Sztuka, która od ponad stu lat nie schodzi z afisza, doczekała się 11 adaptacji filmowych – w tym uwielbianego musicalu z Audrey Hepburn, „My Fair Lady” z 1964 roku.
Madeline Miller jako pierwsza opowiada na nowo mit o Pigmalionie i Galatei z perspektywy ożywionego posągu – doskonałej rzeźby, która stała się kobietą z krwi i kości; z ludzkimi skazami i wadami, ciekawością świata, a przede wszystkim z potrzebą autonomii i swobody, nieodpartym pragnieniem niezależności.
„Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!” – te słowa wydały mi się dobrym wstępem do opisu moich wrażeń po przeczytaniu „Galatei”. Trochę przewrotnym, gdyż bohaterka w żaden sposób nie jest „puchem marnym”, a wręcz przeciwnie – kobietą, która próbuje się wyrwać spod władzy swego męża. Autorka stworzyła krótkie opowiadanie, które mimo niepozornej objętości, skrywa w sobie całe morze domysłów, interpretacji oraz znaczeń, które każdy zapewne dostrzeże, patrząc z własnej perspektywy. Madeline Miller ponownie sięga do mitologicznych źródeł, opowiadając na swój wyjątkowy sposób historię znaną z „Metamorfoz” Owidiusza - mit o Pigmalionie i Galatei. A wyjątkowy nie tylko ze względu na jej pisarski styl, ale przede wszystkim dlatego, że daje ona dojść do głosu ożywionemu posągowi – doskonałej rzeźbie, która stała się kobietą z krwi i kości. Jej małżonek pragnie ją izolować od świata, chcąc mieć nad nią pełną kontrolę. I jeśli wydaje się, że kobieta mu się, niczym bezwolna marionetka, poddaje, to nic bardziej mylnego. Miller daje jej niejako do ręki najgroźniejsze narzędzie, jakim jest sztuka uwodzenia. Bowiem Galatea nie chce być zabawką w rękach mężczyzny, a już tym bardziej pragnie innej przyszłości dla swojej córki. Dlatego jest zdolna do wszelkich poświęceń…
Podsumowując:
Przyznaję, że „Galatea” mnie zaskoczyła. Jeśli odbierać ją wyłącznie powierzchownie, to może wydać się niepokojącą opowieścią o dziwnej, balansującej na granicy obłędu, relacji między mężczyzną, który z jednej strony, wielbi swą ukochaną, a z drugiej, wykazuje cechy mizoginistyczne, a jego idealną partnerką. Jeśli jednak zagłębimy się w niej bardziej, dostrzeżemy jej wielowymiarową symbolikę. To ukryty pod mityczną historią obraz kobiety, która poszukiwała wolności. Jedynie pozornie zagubiona ofiara swego pana, piękny ptak zamknięty w złotej klatce. Tymczasem w publikacji Miller jawi się jako kobieta inteligentna, która potrafi oszukać otaczających ją ludzi, aby odzyskać niezależność. Być może ten ożywiony pomnik w opowiadaniu autorki można uznać za alegorię kobiety walczącej z męską dominacją. Być może… Myślę jednak, że to jedna z tego typu opowieści, u której fundamentów odnaleźć można więcej interpretacji. Przeczytajcie i przekonajcie się, co skrywa ta niepozorna, ale jakże intrygująca literacka perełka w filigranowym, eleganckim wydaniu!
Komentarze
Prześlij komentarz