"Kraina marzeń" - Nicholas Sparks - patronat medialny
Moje logicznie myślące „ja” wie, że to, czego pragniemy, nie ma nic wspólnego z tym, co zwykle przypada nam w udziale".
Nowa powieść mistrza literatury obyczajowej.
Przejmująca historia o miłości. A także o tym, że dla spełnienia wielkich marzeń warto jest zaryzykować wszystko. I o tym, że nie można uciec od własnej przeszłości.
Colby Mills marzył o karierze muzyka, dopóki śmierć wujka, u którego się wychowywał, nie zmusiła go do zrezygnowania z tych aspiracji. Teraz prowadzi małą rodzinną farmę w Karolinie Północnej. Chcąc oderwać się od domowych obowiązków, jedzie na Florydę i spontanicznie wychodzi na scenę w barze w St. Pete’s Beach. I wtedy spotyka pewną dziewczynę, a jego świat wywraca się do góry nogami. Czy życie na odziedziczonej farmie to jedyna przyszłość, jaka go czeka?
Morgan Lee, córka zamożnych lekarzy z Chicago, ukończyła studia muzyczne w prestiżowym college’u. Zamierza wyjechać do Nashville – miasta, w którym bije serce amerykańskiej muzyki – i stać się gwiazdą estrady.
Tymczasem Beverly rozpoczyna zupełnie inną przygodę. Wraz z sześcioletnim synem ucieka od męża ze skłonnością do przemocy i stara się wiązać koniec z końcem w niewielkim miasteczku z dala od utartych szlaków. Kiedy kończą się jej pieniądze, a niebezpieczeństwa zdają się czyhać na każdym kroku, podejmuje niezwykle trudną decyzję, która obróci wniwecz wszystko, co kobieta uważała dotąd za pewnik.
Wkrótce drogi tej trójki skrzyżują się, a ich życie zmieni się na zawsze. I wszyscy troje będą mogli się przekonać, czy marzenia o lepszym życiu są w stanie przezwyciężyć brzemię przeszłości…
Colby Mills marzył o karierze muzyka, dopóki śmierć wujka, u którego się wychowywał, nie zmusiła go do zrezygnowania z tych aspiracji. Teraz prowadzi małą rodzinną farmę w Karolinie Północnej. Chcąc oderwać się od domowych obowiązków, jedzie na Florydę i spontanicznie wychodzi na scenę w barze w St. Pete’s Beach. I wtedy spotyka pewną dziewczynę, a jego świat wywraca się do góry nogami. Czy życie na odziedziczonej farmie to jedyna przyszłość, jaka go czeka?
Morgan Lee, córka zamożnych lekarzy z Chicago, ukończyła studia muzyczne w prestiżowym college’u. Zamierza wyjechać do Nashville – miasta, w którym bije serce amerykańskiej muzyki – i stać się gwiazdą estrady.
Tymczasem Beverly rozpoczyna zupełnie inną przygodę. Wraz z sześcioletnim synem ucieka od męża ze skłonnością do przemocy i stara się wiązać koniec z końcem w niewielkim miasteczku z dala od utartych szlaków. Kiedy kończą się jej pieniądze, a niebezpieczeństwa zdają się czyhać na każdym kroku, podejmuje niezwykle trudną decyzję, która obróci wniwecz wszystko, co kobieta uważała dotąd za pewnik.
Wkrótce drogi tej trójki skrzyżują się, a ich życie zmieni się na zawsze. I wszyscy troje będą mogli się przekonać, czy marzenia o lepszym życiu są w stanie przezwyciężyć brzemię przeszłości…
Łap marzenia! Goń je niczym wielobarwne motyle, które choć tak delikatne i ulotne, zachwycają i dopóki istnieją, wciąż jest nadzieja, że uda się je schwytać. Kiedy jesteśmy młodzi marzenia wydają się nam bardziej realne. Mamy poczucie, że cały świat stoi przed nami otworem, że wystarczy tylko się odważyć, aby osiągnąć to, czego tak bardzo pragniemy. Wielu z nas się to udaje. Jednak są i tacy, którzy swoje marzenia muszą schować do przysłowiowej kieszeni, bowiem obowiązki i poczucie odpowiedzialności za osoby im najbliższe stawiają na pierwszym miejscu…
„Kraina marzeń” to powieść, której akcja rozwija się niespiesznie. I dobrze! Zwłaszcza w części dotyczącej Colbye’go i Morgan potrzebowałam takiego fabularnego slow motion. Polubiłam tych bohaterów od pierwszych stron, a ich losy na myśl przywodziły mi własną młodość. Pierwsze zauroczenie, beztroska, otwartość na ludzi i świat, który ma wszak tak wiele do zaoferowania. I tą młodzieńczą ufność w lepsze jutro i przyszłość, która ułoży się tak, jak tego oczekujemy, udało się oddać autorowi w nowej powieści. Mimowolnie uśmiechałam się, zupełnie tak, jakbym dzieliła z tym dwojgiem ludzi emocje. Jakbym czuła ich ekscytację i wypełniającą ich po brzegi radość z tego, co robią. Z pasji, która ich uskrzydla i przybliża do… krainy marzeń. Jednak cieniem na tej beztrosce kładła się cały czas historia Beverly, która ucieka z małym synkiem od męża tyrana. Żyjąca w permanentnym strachu kobieta wzbudza w nas współczucie. Kobieta, która cały czas czuła oddech przeszłości na plecach, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że nie jest bezpieczna. Były momenty, w których aż chciałam ją przytulić, wyciągnąć do niej pomocną dłoń, której tak bardzo potrzebowała… I cały czas w trakcie lektury zastanawiałam się, co tych troje ludzi ma ze sobą wspólnego? Zupełnie inne światy, całkowicie inna przeszłość i życiowe doświadczenia, a jednak podskórnie czułam, że ich ścieżki się przetną w zupełnie nieoczekiwanym momencie. I tak właśnie się stało…
Nowa powieść Sparksa jest emocjonalną sinusoidą. Z jednej strony przeżywamy dzięki niej drugą młodość, przypominają nam się nasze własne marzenia z tamtego okresu, w które tak bardzo wierzyliśmy, po które chcieliśmy sięgnąć i byliśmy przekonani, że wszystko jest możliwe. Z drugiej strony, czujemy na gardle zaciskającą się dłoń wzruszenia, kiedy pochylamy się nad losem kobiety, którą strach prowadził w niebezpieczne obszary, którą przepełniała chęć ucieczki od rzeczywistości. Ta opowieść jest jak jazda samochodem. Najpierw udajemy się na spokojną przejażdżkę, wiatr rozwiewa nasze włosy, a my beztrosko spoglądamy przed siebie. Nagle na niebo nadciągają ciemne chmury, przeszywa je błyskawica i toniemy w strugach deszczu. A mimo to jedziemy dalej, bo jesteśmy tak bardzo ciekawi, dokąd prowadzi nas ta droga. I muszę przyznać, że na rozwidleniu czeka nas rozwiązanie, którego poniekąd się spodziewaliśmy, na które czekaliśmy, a mimo to nas ciągnęło w tamtym kierunku. I kiedy już myślimy, że to koniec przejażdżki, że już wszystkie wątki zostały ze sobą splecione, autor serwuje nam… Ale tego już nie zdradzę, sami musicie się przekonać, czy droga, którą podążaliśmy podczas lektury, prowadzi do krainy marzeń.
„Kraina marzeń” to powieść, której akcja rozwija się niespiesznie. I dobrze! Zwłaszcza w części dotyczącej Colbye’go i Morgan potrzebowałam takiego fabularnego slow motion. Polubiłam tych bohaterów od pierwszych stron, a ich losy na myśl przywodziły mi własną młodość. Pierwsze zauroczenie, beztroska, otwartość na ludzi i świat, który ma wszak tak wiele do zaoferowania. I tą młodzieńczą ufność w lepsze jutro i przyszłość, która ułoży się tak, jak tego oczekujemy, udało się oddać autorowi w nowej powieści. Mimowolnie uśmiechałam się, zupełnie tak, jakbym dzieliła z tym dwojgiem ludzi emocje. Jakbym czuła ich ekscytację i wypełniającą ich po brzegi radość z tego, co robią. Z pasji, która ich uskrzydla i przybliża do… krainy marzeń. Jednak cieniem na tej beztrosce kładła się cały czas historia Beverly, która ucieka z małym synkiem od męża tyrana. Żyjąca w permanentnym strachu kobieta wzbudza w nas współczucie. Kobieta, która cały czas czuła oddech przeszłości na plecach, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że nie jest bezpieczna. Były momenty, w których aż chciałam ją przytulić, wyciągnąć do niej pomocną dłoń, której tak bardzo potrzebowała… I cały czas w trakcie lektury zastanawiałam się, co tych troje ludzi ma ze sobą wspólnego? Zupełnie inne światy, całkowicie inna przeszłość i życiowe doświadczenia, a jednak podskórnie czułam, że ich ścieżki się przetną w zupełnie nieoczekiwanym momencie. I tak właśnie się stało…
Nowa powieść Sparksa jest emocjonalną sinusoidą. Z jednej strony przeżywamy dzięki niej drugą młodość, przypominają nam się nasze własne marzenia z tamtego okresu, w które tak bardzo wierzyliśmy, po które chcieliśmy sięgnąć i byliśmy przekonani, że wszystko jest możliwe. Z drugiej strony, czujemy na gardle zaciskającą się dłoń wzruszenia, kiedy pochylamy się nad losem kobiety, którą strach prowadził w niebezpieczne obszary, którą przepełniała chęć ucieczki od rzeczywistości. Ta opowieść jest jak jazda samochodem. Najpierw udajemy się na spokojną przejażdżkę, wiatr rozwiewa nasze włosy, a my beztrosko spoglądamy przed siebie. Nagle na niebo nadciągają ciemne chmury, przeszywa je błyskawica i toniemy w strugach deszczu. A mimo to jedziemy dalej, bo jesteśmy tak bardzo ciekawi, dokąd prowadzi nas ta droga. I muszę przyznać, że na rozwidleniu czeka nas rozwiązanie, którego poniekąd się spodziewaliśmy, na które czekaliśmy, a mimo to nas ciągnęło w tamtym kierunku. I kiedy już myślimy, że to koniec przejażdżki, że już wszystkie wątki zostały ze sobą splecione, autor serwuje nam… Ale tego już nie zdradzę, sami musicie się przekonać, czy droga, którą podążaliśmy podczas lektury, prowadzi do krainy marzeń.
Podsumowując:
Nowa powieść Nicholasa Sparksa to historia, która poruszyła mnie do głębi z różnych powodów. Przesiąknięta wiarą w marzenia, choć niepozbawiona gorzkiego racjonalizmu. To opowieść o miłości, która uskrzydla, która może stać się nieoczekiwanym zwrotem w naszym życiu, jeśli tylko zdecydujemy się na to, aby dać jej szansę rozkwitnąć. To także powieść o tym, by bez względu na to, z czym zmagamy się na co dzień, nie stracić wiary w to, że jeszcze będzie pięknie. Że nigdy nie jest za późno na to, by spełniać swoje pragnienia, by wykorzystać szansę zesłaną nam przez los. Nawet jeśli wszystko świadczy przeciwko naszym planom. Każdy z nas powinien z odwagą i wiarą podążać do własnej… krainy marzeń.
.
Nowa powieść Nicholasa Sparksa to historia, która poruszyła mnie do głębi z różnych powodów. Przesiąknięta wiarą w marzenia, choć niepozbawiona gorzkiego racjonalizmu. To opowieść o miłości, która uskrzydla, która może stać się nieoczekiwanym zwrotem w naszym życiu, jeśli tylko zdecydujemy się na to, aby dać jej szansę rozkwitnąć. To także powieść o tym, by bez względu na to, z czym zmagamy się na co dzień, nie stracić wiary w to, że jeszcze będzie pięknie. Że nigdy nie jest za późno na to, by spełniać swoje pragnienia, by wykorzystać szansę zesłaną nam przez los. Nawet jeśli wszystko świadczy przeciwko naszym planom. Każdy z nas powinien z odwagą i wiarą podążać do własnej… krainy marzeń.
.
Komentarze
Prześlij komentarz